Powrót II

Noc znowu przychodząca nabrzmiała od

brok zwilgły nakrywa mdławiejąca wata

i tłusta, rozpylona, srebrnoszara biel

rozewrze się szeroko na kamiennych matach…

Latarnie – mdli pielgrzymi wypędzeni w noc,

konduktami długimi przechodzą chodnikiem;

drga stłumiona, matowa, poplątana czerń,

nalana w szklanki ulic jak zmącony likier…

Dalekie doki murów pełzną w szarym śnie;

po neonowych światłach szmnią bialym pyłem –

– szarzejące obłoki kolorowej mgły…

Noc przegniła wilgocią nakłębia zawiłe,

nieodgadłe krzyżówki już odeszłych dni,

które plączą się męką nad myślą zmęczoną,

zatopioną szarzyzną w bezobraze sny…

 

Życie zsiada się w ustam nocą gorzko-słoną…

 

Odpływają pociągi noc prujące szmnem…

(obudzone sekundy narastają w świst).

Dziś ręce trzymające śliskość mgły wśród palców

załomocą do ciemnych parterowych drzwi…