Śmierć samotna

Oto miasto zdarzeń woskowych, gdzie martwe widma jaskółek

zostawiły w powietrzu parabole lotów

w pobojowisku nocy jak pięści czarnej kułak

przechodzę przez obozy śmiertelnych namiarów.

Gdzie sen jaskółczy umarł przylepiony do chmur?

gdzie moja trwoga strącona, w jakich ulic przepaście?

Dzień jak orzech twardy trzymają kamienne lwy,

lwy z pomników, w otwartej paszczy.

Nie znam ciebie. Wysoko upływasz jak orion.

Groza wieje z przedmiotów w trupim świetle gwiazd.

Ucieka duszna rzeka, gwiazd porywa grom ją,

a przestrzeń mnie odbarwia boleśnie jak gaz.

Wracam w zaułek zimowy, co mi do nóg przywarł,

gdzie wiatr wieje na przestrzał przez oczy i pierś.

Nie wódź mnie, panie, dalej tam się noc urywa

i od brudnych kanałów dmie samotna śmierć.