Starość

Otom szary od pyłu tylu wieków,

a zawsze na osiodłanej chmurze.

To sny te miasta wołające: “Człowieku!”,

to rzeczywistość: kiedy oczy zmrużę.

Otom tak w drodze długiej zmalał,

że sam ledwo widzę swoją postać.

Tylko dudnią szkice elementarnej chwały.

Śmierć mi wszystkie drogi zarosła.

I coraz mniejszy jestem – jak gwoździk,

ostatni gwoździk – mówią – do własnej trumny.

Trzeba aż tyle nocy płakać z głupoty

i teraz dopiero – mówią – rozumny?