Św. Franciszek

Nocą białą, gdy księżyc szybuje na chmurach jak gacek,

odpływają dęby zielone przez martwe wyręby widzeń.

Za polaną szeroką jak echo się zaczaj

i słuchaj słów miarowych nocy.

Przez kartofliska dymiące w zamglonym miesiącu

zobaczysz pochód świętego idący w takt wierzby:

fale królików leśnych, same w szeleście gorącym,

psy oniemiałe nocą i konie błyszczące.

A na kołyskach świerków

skowronki osiadające w ławice świergotów.

Zobaczysz oślizłość księżyca jak pnącze

i pochylone jelenie, które zbierają w oczy żywe złoto.

Zobaczysz

w rękach niesie ciszę pełną zieleni

i gaj pełen czerstwych gwiazd – jabłek,

noc uśpioną brzękiem rytmicznych szerszeni

i serce twoje odkryte księżycem.

Niedotykalny idzie pochód jak świ[ę]to codzienne.

Uważaj, żeby echa w kotlinach nie zbudzić.

To idzie świ[ę]ty w czerni przenosząc biel palców. –

– Niesie pokój ogromny lasów, zwierząt, ludzi.