Wiatr (2)

Jak wtedy jest nas wszędzie troje,

ja i ty, ja i ty,

a za oknem wiatr uchodzi pękniętym obojem,

narasta zmęczony krzyk.

Unoszą się drzewa i czarne ptaki, o szyby

biją liście czerwieńsze niż jesień.

Wydęte uciekają dni i obłoki spłoszone jak ryby

w ten nasz bolesny, pierwszy wrzesień.

Nie odchodź, to motyle pluszowe tak dzwonią

o te szyby umarłe, o martwy wiatr.

Chodzi za oknem upiór zabitego konia

i kaleki, o kulach nienawiści – świat.

To powietrze wezbrane od trwogi uderza,

przebacz mi świat i życie, i ten wiatr mi przebacz.

Lecą gwiazdy – jaskółki prawdziwego nieba,

rozsypują nam śmierć na pokoje,

umierają chwile nieostrożnych lat,

bo jak wtedy jest nas wszędzie troje,

ja i ty, ja i ty,

i wiatr.