Wiersz o późnej jesieni

Dziewczynka o oczach jak ścięty jawor

mieszka w domu z martwej cegły i smutku.

W szklanym zmierzchu podchodzi do okien, gdy rdzawo

zapalają się wiatrem rude osty w ogródku.

Wiatr ma skrzydło złamane, jest chorą wilgą,

płacze długo. Umiera zduszona fuga wieczoru,

a od alej wieją senniej gwiazdy i wilgoć,

i niebo nakrapiane jak sen mLJchomorów.

Na ukos nieba schodzi wiotki jeleń melancholii,

w wątłe dłonie dziewczynki kładzie oczy z błękitnego szkła.

Powiedziałbyś: to echo długim wiatrem boli,

woskowa zjawa trwogi szczytem alej szła.

Niesie chłodem błękitnym, chłód zapala palce.

Dziewczynka zawikłana w echo, omotana cieniem

biegnie przez śpiewny od wiatru korytarz,

a potem stoi na progu nocy, na progu śmierci

i wita

widmo zapylone, które jest tylko wspomnieniem.

Widmo dźwięcząc tłucze szklane kroki i sny,

odchodzi w pusty wirydarz lęku i niknie jawą,

gdzie na ostatnim zakręcie nocy psy

rozszarpią jego smutek jak łachman znużenia.

Usłyszysz;

kiedy płacze dziewczynka o oczach jak ścięty jawor.