Z Legend. III

W dolinie błękitnej, podobnej do zmierzchu,

są dzieci samotne z białymi włosami,

jakby na dnie jeziora, a biegną za nimi

znużone wyżły, srebrzone jak lamy.

To dzieci bez matek – odwieczne elfy

z włosami siwymi od snów kataklicznych,

podchodzą do morza, gdzie smutny delfin

nadyma w pieśni zwierzęce policzki.

A ciągle za nimi tropiące, znużone psy,

jak wprawione w ich blady trop –

płaskorzeżby myśliwskie jak żywy onyks,

zapomniane w legendzie myśliwskich trąb.

A dzieci coraz lialej biegną w mit,

roztapiają się z wolna i giną.

Tylko białe ich włosy zostały,

rozwieszone jak mgła nad doliną.

Potem obraz doliny już w jednym wymiarze

zamienia się w szybę, i zbłąkane psy

coraz ciszej nawołują. Jak smutne twarze

rozwiewają się z wolna, jak dym.