Z psem

Poświęcone psu Danowi, synowi Toma.

1

We dwu, przyjacielu, przez las,

po jasnych pętlach dróg,

poprzez polany biegnące na płask.

We dwu, przyjacielu, we dwu.

Masz twarz obrosłą, masz twarz jak ogień

jeleni natchnionych przez grom.

Pędzą przed nami zdumione drogi

z obłoków, z liści, z wszystkich stron,

Las to także jest dno

pod powierzchnią zamkniętą wiatru.

Bije burz magnetycznych batóg,

gdy w muzykę płyniemy i światło

jak dziecinny, grający bąk.

2

Gdzie ta droga przystaje? Powiedz.

Rwą dziecięce koniki w śmierć.

Biją mokre po deszczu gałęzie świerkowe

w twoją wzniesioną jak trawa sierść,

w moją płonącą gwiazdami głowę

i w nasz nieludzki rytm jak wiersz.

We dwu, przyjacielu, we dwu,

w uroczysku brzęczących godzin

wytropimy zielony cud

drugich narodzin.

Przez ten płomień roztartych mchów,

Poprzez liście drgających nut

kwitnie zwierząt rogaty oset.

Coraz dalej, przyjacielu, we dwu

zatrzymamy na krawędzi snu

drętwiejące nogi bose.

Powróćmy, przyjacielu, we dwu

zamyśleni tak głęboko w smutek tamtych nut,

w ten najwyższy z zielonych tonów,

że spóźnimy się o wszystkie pory roku

na zmącony życia wodopój

jak na wieczerzę do domu.