Bogowie Zmarli

Moc zbudziła w nim butę i dumny gniew wraży,

Iż nie ścierpiał nad sobą dłoni bóstw ciemięskiej.

Wchodzi w świątynię, w sile swej potęgi męskiej,

By tych, co nad nim władną, postrącać z ołtarzy.

 

Czul swą wielkość i wiedział, że sam sobie starczy

Być bogiem światowładnym, bo moc w duszy chował.

I posągi potrzaskał, obalił na pował –

Nie padł grom z twarzy bóstwa skamieniałej, starczej.

 

Bogi zmarły… Powraca ku drzwiom świętokradca

I lęk go zdjął, że kiedy otworzy wierzeje,

Ujrzy świat przerażony… bo tam skonał Władca!

 

Przestwór w rozpacznym szale zgrozy skamienieje!…

Rozchyla drzwi… otwiera oczy trwogą mętne…

Patrzy: Wszystko, jak było… zimne… obojętne…