Kołodziej

O lat tysiąc świat cały wygląda mo młodziej,

Gdy widzę, jak przed progiem swej lepianki wiejskiej

Sprawuje rzemieślniczy swój trud kołodziejski,

Jakimś kruszwickim czarem owiany kołodziej.

 

Na jego skromną pracę w nierozgłośnym siole

Słońce blask rzuca dziwny, rzkełbyś, nadgoplański.

Gdy on sporządza koła, niby święty pański

Dla dusz błogosławionych wieczne aureole.

 

Jak gdyby plaster miodu albo chleba skibki

Krajał pośród śnieżnej kwietnych płatków chmury.

Struga dzwona i piastę z drzewa, kiedy wióry

Prószą wokoło niego wśród złotej rozsypki.

 

Ciosajże, jak promienie słońca, proste szprychy,

Hej, ojcze kołodzieju, nieksiążęcy Piaście,

By ich było, jak godzin w kole dnia, dwanaście,

A wśród dwunastu godzin ani jednej lichej!

 

A spajajże je mocno, aby trwały cało,

By z jednych gniazda miały strażnicze bociany,

A inne niech blask mają słońcem wyzłacany,

Jakby na nich po świecie szczęście jechać miało!

 

A zapłać-że ci Pan Bóg, że się tak mozolą

Bary twe, że się dłoń twa nad kołami trudzi!

A włóż w nie wraz z swym trudem życzenie dla ludzi

By na nich umknąć mogli przed wszelką niedolą!