Tajemnica chleba i wina

Stałem na polnej drodze koło Męki Bożej: 

Jedna ręka odbita od nagiego ciała, 

Nad tłumem, co się w lęku u stóp krzyża korzy, 

Groźnie na rdzawym gwoździu w powietrzu się chwiała. 

I pieśń, która rzuciwszy na świat klątwę, trwoży 

Bezlitosnymi sądy i zemstą tchnie cała, 

Płynęła z beznadziejną krwią zachodniej zorzy, 

Z której, jak z krwawej chusty, śmierć patrzyła biało. 

O, nie takim Cię, Mistrzu, kocham i czczę Ciebie, 

Coś nie niższy miłością niż słońce na niebie: 

Świeci, wszystkim, nikogo gniewnie nie przeklina. 

Pszeniczne, złote łany i słodkie winnice 

Piękniej mi objawiają Twoje tajemnice 

W darach życia, w postaci Twej chleba i wina. 

 

II 

Nie! Nie do sprawiedliwych, co na śmierć cię żeną, 

Lecz do cię przebaczenia Mistrz przyszedł, o, łotrze, 

Któremu usta Jego, konając, najsłodsze 

Słowo rzekły miłości, spłaconej krwi ceną. 

Nie do bogatych pychą zimnej cnoty, jeno 

Do ciebie, nierządnico, której nikt nie otrze 

Dziś łez, jak włosy twoje, od pajęczyn wiotsze, 

Otarły Jego blade stopy, Magdaleno. 

Pogardzonych ukochał ten święty wyrzutek, 

Co nie znał złych ni winnych, jeno serca smutek 

I łzy, którymi każda zakwita godzina. 

I marzył wśród Wieczerzy Ostatniej Rozpaczy, 

By, nie mogąc łez zleczyć, choćby ten prostaczy, 

Najprostszy pozostawić dar chleba i wina. 

 

III 

W domu pogardzonegoś wieczerzał celnika, 

Od nieczystej niewiasty wodę piłeś z dzbanka, 

Nierządnicyś odpuścił grzechy i kochanka, 

A łotrwiś dał słowo, które raj odmyka. 

Łotr, nierządnica, celnik i Samarytanka 

To najcudniejsze róże Twojego kwietnika, 

Grona winnicy, kędyś zrównał robotnika 

Ostatniego z tym, który pracował od ranka. 

O, bo Ty wiesz, że głębsza niż wina i cnota 

Jest tajnia duszy ludzkiej i serca tęsknota, 

Ku której z dalaś przyszedł jak dobra nowina. 

I że serc prawdę, miłość, tylko miłość rodzi, 

Jak słońce z ziemi prochu i próchna wywodzi 

Najcudniejszy, radosny dar chleba i wina.