Złota stronica

Porywczy wiatr historii, o niezwykłej sile,

W otwartej Księdze Świata, ciężkiej od stuleci,

Przewrócił nagle jedną, drugą, trzecią stronę,

Aż się w oczach litery mącą – a treść liter

Płynie szybciej od życia – i któż jej nadąży?

 

Bluszcz wieńczy brzeg tych stronic, wiążąc się w girlandy,

I straszą nas ryciny: krzyż, płacząca brzoza,

Dziecko skryte wśród mogił i bombą zabite,

Tuż obok cichej, z ziemi wydartej martwicy,

Zadomowionej dotąd w śmierci ciemnoziemnej

I uśmiechniętej sucho ust swych pergaminem

Na myśl, że raz się żyje, lecz i raz umiera…

 

Wichrze, wzmóż się i szarpnij ten obraz! Błagamy

O następną stronicę! Winna być słoneczna,

Barwna jak świat po burzy, niewinnie wesoła,

Z wielką tęczą, z gołębiem lecącym pod tęczą,

Jak pod łukiem kwitnącej, jabłonnej gałęzi,

Z dwiema rękami, mocno zwartymi w uścisku:

Boską: białą, promienną – i ludzką: roboczą.