Oszustwo

W jednym klubie, o ósmej wieczorem 

Ogłoszono spotkanie z autorem 

Co prześlicznie pisał wierszem i prozą. 

Oczekują więc czytelnicy, 

Aż tu nagle hen, w głębi ulicy 

Słychać krzyki: – O, właśnie go wiozą! 

I faktycznie, już jedzie na wozie 

Drabiniastym we wspaniałej pozie, 

O, już wysiadł, po schodach już idzie, 

A kierownik referatury kultury 

Powiada: – Witam was z góry 

Wielmożny obywatelu Norwidzie! 

Zaraz wokół zabrzmiały wiwaty, 

Grupa dziewcząt wręczyła mu kwiaty, 

Starsi ludzie mocno się wzruszyli, 

Sołtys nawet się spłakał dyskretnie 

I wyszeptał: – Ach, on tak ślachetnie 

Pisał “żeby moje księgi pod strzechy trafili!” 

O, to było przepiękne spotkanie, 

Kto żyw tylko, ten przyszedł był na nie, 

Nikt się nie bił, nikt nie klął, nie krzyczał, 

Nikt nie poszedł na telewizję, 

A literat ślicznie snuł swe wizje 

Jak to pisał “Bez dogmatu” Sienkiewicza! 

Dokonawszy tej pionierskiej roboty 

Pobrał dziesięć tysięcy złotych 

I odjechał po wertepach i rozstajach, 

Zaś kierownik zainterpelował 

Świetliczarkę: – Pani Dreptakowa! 

Coś ten Norwid przypominał Hemingweja! 

Ta, nieszczęsna, najsampierw pobladła, 

Potem siadła, a na koniec upadła, 

Coś przez chwilę bełkotała trzy po trzy, 

Aż jękneła: – Jak zaczęła się impreza, 

Też myślałam: Skąd ja znam tego zeza? 

Patrz pan, szefie, jak skubaniec się podszył!