Przy kominku

Gdy się ogień na kominku pali,

Lubię grzać się przy jego płomieniu…

I w przekwitłej młodości wspomnieniu

Odgrzebywać te iskry błyszczące,

Co tryskają z płomienistej fali

I znikają w ciemnościach gasnące…

 

Złote głoski w ognisku zawarte

W szereg natchnień minionych układam,

Złote mary wstające spowiadam,

O przeszłości mówiące tak wiele,

I na nowo odtwarzam tę kartę,

Co już dawno zastygła w popiele.

 

Przez girlandy tańczących płomyków

Wzrok mój leci i blaskiem się pieści –

Wszystkie życia prześnione powieści,

Pogrzebane w sercu moim na dnie,

Występują z zamglonych tajników

l przez chwilę znów błyszczą tak ładnie.

 

Na stos jeden ułożone drewna

Zdają mi się być stosem pogrzebu,

Skąd burzliwie uleci ku niebu

Ta pogańska wszech bogów kapłanka,

Mara jasnej młodości powiewna,

Biegnąc szukać nowego kochanka!