Akt w pejzażu

O bądź mi matka pajęczyn wiszących

Bajorek stojących w niedognilnym cieple

Bądź mi madonna pachnących pejzaży

Wróblem jedzonym przez cierpliwe mrówki

 

Wszak nagą naszłem w spopielonym wrzosie

Z śladem na skroni lekko sinym – małym

Żem myślał “piętno morderczego strzału”

A był to grzeszny pocałunku odcisk

 

Wszak gdym uklęknął i grzebać rękoma

Począłem dołek w aksamitnym prochu

Dopiero wówczas podniosłaś się w pochód

W ptaki i w piersi jako w ptaki stroma