Noc Listopadowa – Scena 2

SALON W BELWEDERZE

 

(Dwoje drzwi z prawej. Dwoje drzwi z lewej.

W głębi potrójne okno, aż do posadzki.

Za oknami ogród-park Łazienkowski.

W oddaleniu nad stawem posąg konny biały).

 

 

 

JOANNA

(wchodząc)

Patrzajcie, łuna pożaru!

 

W. KSIĄŻĘ

(wchodząc)

Gdzie pożar?

 

KURUTA

(wchodząc)

Miasto się pali.

 

 

GENDRE

(wchodząc)

Nie miasto.

 

W. KSIĄŻĘ

Gdzie?

 

GENDRE

Tam, w oddali.

W dziedzińce lecą sygnały.

 

KURUTA

Dwa się szwadrony zerwały

i pędzą…

 

JOANNA

(wychodzi).

 

 

GENDRE

Konia dla Księcia!

 

 

KURUTA

Już wiodą.

 

W. KSIĄŻĘ

Nie – pozostanę. –

Tam – po co? – Niech ogień płonie.

 

KURUTA

A co by Książę powiedział,

gdy płomień drugi uderzy

i trzeci i czwarty wstanie,

i tak te czarne otchłanie

zaczną grać – ?

 

W. KSIĄŻĘ

Że to powstanie.

 

KURUTA

A tak – tak – ogień – bunt, ogień pożarny;

tak, jak rozpali się ten lud cmentarny;

tak świeże groby wystrzelą piorunem;

będziemy tańczyć trupy.

 

W. KSIĄŻĘ

Z Złotym Runem

na piersi; – jak kto nasze odkryje opończe,

poza stróże Carskiego słowa – wsio rycerni,

my nie będziemy umierać, lecz ginąć

albo zwyciężać; –

jak zechce Car, będziemy słynąć.

 

GENDRE

A jeźli Car nie zechce – ?

 

KURUTA

Będziem wierni.

 

GENDRE

(wychodzi).

 

 

W. KSIĄŻĘ

Postój sam!

 

KURUTA

Słuszajus.

 

W. KSIĄŻĘ

Ot, ty durny.

 

 

KURUTA

Ja ludzki.

 

 

W. KSIĄŻĘ

A potrafiłby ty, jak jaki kniaź Zarudzki,

porwać dziewkę? – i chcieć być Moskwie Carem sam?

 

KURUTA

Wy gospodyn – ja sługa.

 

W. KSIĄŻĘ

No, ja znam.

 

 

KURUTA

Wierny.

 

W.KSIĄŻĘ

Głupi zadość.

 

KURUTA

Mudry po rozkazu.

 

W. KSIĄŻĘ

Przebiegły Grek; na tonie pozna się od razu.

No – lubię gaworzyć…

 

KURUTA

Paplać swobodne.

 

W. KSIĄŻĘ

Małczaj – – – no, ruszaj won – – a służyć!

 

 

KURUTA

Niezawodne.

 

 

W. KSIĄŻĘ

A potrafiłby ty w ogień za Carem skoczyć?

 

KURUTA

Choćby i carski brat –

 

W. KSIĄŻĘ

Nóż jemu w pierś – ubroczyć

i chresty wziąć – ty zbladł?

Car skazałby powiesić wprzód,

potem by chresty kładł. –

Paszoł! – – Adieu – – masz dłoń – po kamracku.

 

KURUTA

Wasza miłość…

 

W. KSIĄŻĘ

Filozof ja – tak po omacku

szukam ludzi; człowieka zwącham w grubej skórze.

 

KURUTA

Dar boski wasz.

 

W. KSIĄŻĘ

Tak ja wam się wynurzę,

kamrat – – powiem słowo –

li nie zlękniesz się kar?

 

 

KURUTA

Diabeł bierz – cóże jest to – – ?

 

W. KSIĄŻĘ

 

…Że Książę będzie Car

 

 

KURUTA

(zaśmiał się)

Cha cha cha.

 

W. KSIĄŻĘ

(pchnął go)

Precz! – czego ty się zaśmiał, jak czart?

 

 

KURUTA

(milczy).

 

 

W. KSIĄŻĘ

Precz – no, nie trza służby mnie.

 

KURUTA

(pozostaje),

 

 

W. KSIĄŻĘ

Precz. Ruszaj do kart.

(wypycha Kurutę za drzwi)

(został sam)

(puka do drzwi na lewo)

(z tychże drzwi wychodzi:)

 

JOANNA

(podeszła ku środkowi salonu).

 

W. KSIĄŻĘ

(zamyka wszystkie drzwi)

(idzie do biurka)

Od samego rana

zwlekałem – i wczoraj cały dzień, i pozawczora,

aże do chwili tej – gdy na zegarze

dziejowym taka znaczyła się pora

dla mnie i ich godzina ta.

 

(uderza ręką o biurko)

Tu – list Cesarza –

 

JOANNA

Cara!?

 

W. KSIĄŻĘ

Cara brata.

I nominacja.

 

JOANNA

Na zbawcę!

 

W. KSIĄŻĘ

Na kata!

 

JOANNA

Co to jest – ?!

 

W. KSIĄŻĘ

Car oszalał.

 

JOANNA

Co znaczy…?

 

 

W. KSIĄŻĘ

– Milczenie,

tajemnica – wsiowładztwo – komedia – skażenie!

Otom jest….

 

JOANNA

W ogniu cały…

 

W. KSIĄŻĘ

I we krwi się zjawię,

i albo los podejmę i Polskę wybawię,

i będę czymś – nie błaznem, nie kpem, nie dworakiem,

ale Carem Polski – przez krew.

 

JOANNA

Ty!!!

 

 

W. KSIĄŻĘ

Polakiem.

 

 

JOANNA

Łżesz.

 

W. KSIĄŻĘ

Malczaj!

 

JOANNA

Ty łasisz się i klniesz – –

 

W. KSIĄŻĘ

Słuchaj – ty milcz – ja mówię świętą rzecz;

ja się zbudził od dziś – ja będę lew,

ja chcę krwi, walczyć chcę – ja poczuł krew

w powietrzu. – Będę Bóg przez ciebie.

 

 

JOANNA

Łżesz.

 

 

W. KSIĄŻĘ

Ty piękna – ciszej ty, bo ty mnie słowem gniesz.

Słuchaj mnie ty. – Jak była wielka wojna,

tak będzie teraz znów – a ty dostojna

Carowa; – – ja każę kuć koronę

dla ciebie – jako wziąłem cię za żonę.

Wojna, wojna – Polaki to są lwy.

Oni zdobędą wsio – jak lodowcowe kry,

przebojem wzdłuż i wszerz! Co? Napoleonidzi

przeszli?! A co, Polka!?

 

JOANNA

A serce moje widzi.

Ty śnisz – ty – co, ty knujesz – –

 

W. KSIĄŻĘ

Zblednie Car.

 

 

JOANNA

Przeciw bratu – ty brat – –

 

W. KSIĄŻĘ

Wot rzucił na cię czar.

Wiesz ty? – Jedyne słowo takie, jakom tu rzekł,

a Car by żywcem pasy darł i żywcem piekł,

zazdrosny Car – a ja będę nad Cara;

ja będę Polski król – i ze mną twoja wiara.

Wot co? ty zrozumiała – ?

 

JOANNA

Zamach.

 

 

W. KSIĄŻĘ

Wsiej czas – mój los.

A co – ja poszedł, gdzie mnie wiódł twój głos.

Polka.

 

JOANNA

W obłędzie ty – chcesz mnie udaniem zwieść.

Daj list – czytać mi daj…

 

W. KSIĄŻĘ

(otwiera biurko)

(podaje list)

Czytaj. – Co wiesz?

Plein pouvoir. – Co? – Znasz! Ha, mów, ze słowem spiesz.

Wyrzec ty – krzycz – bo w tobie gore krew.

Ty w oczach moich, ty przede mną stoisz

zbrojna nożem – ty uderz – – co…?

 

 

JOANNA

Precz.

 

W. KSIĄŻĘ

Ty się boisz. –

A czego ty się lękasz? W blaskach ty polska dusza,

ty we świetle, w twych oczach skry i żar, i zorza.

A chciałabyś ty – co – od morza, hej, do morza?

No, skrzydła rozwiń twe – roztaczaj ty twój lot,

nie skrywaj się – ja znam – – a to katusza –

tam ogień święty wre – ty westalka.

Cha, zgadnij moją myśl – cha – ?

 

 

JOANNA

Ty bankrot.

Chcesz naigrawać się – pójdź precz.

Ze serca, z duszy drwisz.

 

W. KSIĄŻĘ

Ty lalka –

ty cud – ty świętość polska ukradziona,

ty z twoim rysem dumy i bladością lica,

ty u mnie niewolnica – no – ty u mnie żona –

kochaj – ot, we mnie geniusz się obudził;

ty nie zapomnij mnie – patrz, ja się zbudził;

duchem ja był ugrzęzły w nędzy i rozpuście,

padlec – ale mi świecisz, ty sławo, urodo,

ty moja – ja cię miał, przygarnął świeżo, młodo;

moja ty służebnica – daj ust – pić, ja głodny

pić duszy czystość – w uścisku rozpalić

białą lilijkę do żaru płomieni –

daj ust –

 

JOANNA

Puszczaj –

 

W. KSIĄŻĘ

Krew, lice się rumieni.

 

JOANNA

Puszczaj.

 

W. KSIĄŻĘ

Czuj moc.

 

JOANNA

Precz.

 

W. KSIĄŻĘ

– Ty będziesz chwalić

za uściski – kobieta ty – legniesz…

 

 

JOANNA

Ty cham.

 

 

W. KSIĄŻĘ

Ha – ty słaba – ty kwiat, bierz rozkosz, lubość dam. –

– Dziewka! – Ruszaj!

 

JOANNA

(oddala się).

 

W. KSIĄŻĘ

Postój!

 

JOANNA

(staje)

(chwila milczenia).

 

W. KSIĄŻĘ

(opuszcza wzrok ku ziemi)

(stoi obezwładniony).

 

JOANNA

(zwraca głowę ku oknu)

Czy nie wydaje się, że ot tam jacyś ludzie

stoją – ?

 

W. KSIĄŻĘ

(nie poruszył się)

Może to być – to i cóż? Myśl moja w trudzie.

Trzeba gwałtownie działać, rządzić, rozkazywać.

Tyle potrzeba umieć, wiedzieć, znać, przemóc na sobie.

przełamać podejrzenia – precz rozgonić cienie. –

Któż to jest moim wrogiem – ?

 

JOANNA

Spójrz no tam.

 

W. KSIĄŻĘ

Sumienie.

 

(ostro)

 

Czego chcesz?

 

 

 

(czule)

 

Pójdź no ku mnie. – Nie pragniesz się tulić?

miłość – sen – za marami gonisz po ogrodzie.

 

JOANNA

Spójrz no – patrz – jakieś smugi odbite na wodzie

i cień koło posągu.

 

W. KSIĄŻĘ

Ty marząca – luba –

ty patrzysz za cieniami – ot, mnie czeka zguba,

jeśli się duch nie wzmoże, w moc się nie rozpręży.

Dzisiaj przeczułem moc – nade mną cięży.

Innym dziś niźli indziej – nie rozumiem siebie.

Widzę wielkość i drżę…

 

JOANNA

Krocie iskrzących gwiazd…

 

W. KSIĄŻĘ

Ty myślą w niebie,

za światem –

 

JOANNA

Chłód.

 

W. KSIĄŻĘ

Po oknach cienie gonią.

 

JOANNA

Tam jacyś ludzie są. –

 

W. KSIĄŻĘ

Przystępu straże bronią.

Czytujesz Lamartina –

 

JOANNA

Zaczęłam dziś rano.

Harmonijne harmonie w muzyce przestworów

i ten Bóg, objawiony w kształcie wszelkich stworów.

Religijne romanse duszy nad jeziorem;

jego myśli nad ranem, myśli nad wieczorem.

 

W. KSIĄŻĘ

Tak więc masz idejami duszę zadumaną

i ludzi tam dostrzegasz, gdzie ich cale nie ma:

gdzie są żywi, nie widzisz.

 

JOANNA

Tak duszy oczyma

patrzę i wdzięczna jestem…

 

W. KSIĄŻĘ

Francuskiemu hrabi,

który ma sowi mózg i ma sentyment babi. –

Otoczony jest ogród sotniami żołnierzy.

Nie przejdzie nikt – no, a ty myślisz, kto – ?

 

JOANNA

– Nikt. – – Może drzewa tam gałęźmi trzęsą – ?

Tak wszystko kryje mrok. – –

 

W. KSIĄŻĘ

Łzy masz pod rzęsą.

 

 

JOANNA

To nic.

 

W. KSIĄŻĘ

Pokorny ja – bez gniewu – jużem rozczulony –

już całuję, przepraszam. –

 

JOANNA

Ten tam oddalony

posąg – coraz się bardziej uporczywie wbija

w oczy – i ciągnie ku sobie urokiem.

 

W. KSIĄŻĘ

Dosyć.

 

JOANNA

Na ogród pójdę. – –

 

W. KSIĄŻĘ

(tupie nogą)

 

Nigdzie krokiem.

Nie pójdziesz nigdzie.

 

JOANNA

To nie. – Już zostaję. –

O czym ty myślisz – ?

 

W. KSIĄŻĘ

To idź.

 

JOANNA

Tam. – A po co?

 

 

W. KSIĄŻĘ

Urok, czarodziej biały – świecący bohater.

Słyszysz – – ?

 

JOANNA

Szept.

 

W. KSIĄŻĘ

W gałązkach szemrze wiater.

Wszystkie się cienie na ogrodzie razem

zakołysały.

 

JOANNA

Cicho znów.

 

W. KSIĄŻĘ

Tym głazem

ty rozkochana… – ?

 

JOANNA

Może.

 

W. KSIĄŻĘ

Ja go każę zrzucić z konia!

 

 

JOANNA

Już nie patrzę. – – –

 

W. KSIĄŻĘ

Wysadzić go każę.

 

 

JOANNA

Ech. –

 

W. KSIĄŻĘ

Każę ozłocić – blachą okuć złotą.

Zmierzym się oko w oko – bohater…

 

 

JOANNA

Z hołotą.

 

 

W. KSIĄŻĘ

Małczaj!

 

(chwyta ją za rękę).

 

JOANNA

Ot żeś co jest – ?

 

W. KSIĄŻĘ

Ty dumą i pychą

karmiona duszo – patrz – ty bańką lichą,

skrzysz się w kolorach twych żądz niedościgłych,

jak tęcza rzucasz farby przez obłoki,

a lada wicher je zdmuchnie – pogrzebie;

roślino wiotka – polskiej oderwana glebie –

czar ciebie polski owiał – pojęły uroki – –

tak ja złamię. –

 

JOANNA

Ty wstrętny.

 

W. KSIĄŻĘ

Ot, ty kochanka.

A już krwią, już purpurą rozgorzały lica.

Pójdź.

 

JOANNA

Puszczaj.

 

W. KSIĄŻĘ

Pójdź.

 

JOANNA

Precz.

 

W. KSIĄŻĘ

Suko! Ruszaj!

 

 

JOANNA

Najświętsza Panno! – Nie – ty, nie wymuszaj.

 

W. KSIĄŻĘ

Zapomnisz. – Czego chciałaś? Tam – już ciebie widzę,

półomdlałą w mym ręku – z wstrętów, doniu, szydzę;

będziesz pieścić i tulić, hołubić i wołać,

cha cha – co będziesz wołać…

 

JOANNA

Najświętsza Panienko. –

 

 

W. KSIĄŻĘ

Precz ręce!

 

JOANNA

Łamiesz. O wstydzie, o męko.

 

W. KSIĄŻĘ

Znaj rozkosz. – Ty kobieta – jak panna wstydliwa –

godna tronu. Carowa będziesz ty…

 

 

JOANNA

(upada)

 

Ja nieszczęśliwa.

 

 

W. KSIĄŻĘ

Nie klnij – – nie płacz – milcz! – cicho – cicho!

 

 

JOANNA

Precz.

 

 

W. KSIĄŻĘ

Gniewna, żałosna.

 

JOANNA

Odejdź – ja szalona.

 

W. KSIĄŻĘ

Ty głupia. – Ty obłędna. – Obłęd moja siła.

Ja dziś w obłędzie lew. – Gdyby ty się paliła.

Gdyby żar – gdyby ogień, płomienie i skry

ogarnęły twą twarz – twą postać w ogniów mgły,

gdyby ty twoje ręce zarzuciła na szyję

mnie – gdyby ty…

 

JOANNA

Ja się w męczeństwie wiję,

mój rozum mi się mąci – krzyczysz – ty jak burza.

 

W. KSIĄŻĘ

Jak wichr – ja byłbym wichr, huragan…

 

 

JOANNA

Jęk z podwórza

słychać – ? czy jęk? – czy drzew to łoskot – ?

 

 

W. KSIĄŻĘ

Czar.

Ty śnij – w objęciach moich śnij – oczarowana wróżka.

Spokojność duszy daj – – daj ust…

 

 

JOANNA

Ty…

 

 

W. KSIĄŻĘ

Chodź do łóżka.

 

 

JOANNA

Daj ust – ty mój – – – o, bierz tę twoje moc –

podtrzymaj mnie – na oczach, w duszy noc,

w obłędzie myśli moje – splątane myśli, chmura,

nie widzę nic – łyskanie – szum –

 

W. KSIĄŻĘ

To miłość – ura!

Pocałuj –

 

JOANNA

Ha-

 

W. KSIĄŻĘ

Pocałuj.

 

JOANNA

Cyt…

 

W. KSIĄŻĘ

To nic. – –

 

JOANNA

Co to? – po oknach śwista – zgrzyt –

zgrzyt szyb – brzęk – szept – ktoś jęczy – czy kto łka – ?

 

W. KSIĄŻĘ

To wiatr północny dmie. –

 

JOANNA

Wichr wyje.

 

 

W. KSIĄŻĘ

W oczach łza –

ty płaczesz, łza miłosna – lubość, ty poddana,

ty kochanka – miłosna ty. –

 

JOANNA

Ja obłąkana –

ty mój – – ty mój. – – Kto jęczy tam na dworze?

Kto z wichrem goni tam? Kto klnie? – Przeklina – może –

ciebie i mnie. –

 

W. KSIĄŻĘ

Daj ust –

 

JOANNA

Pocałuj – skon.

 

 

W. KSIĄŻĘ

Daj ust – pocałuj –

 

JOANNA

Tyś dla mnie rzucił tron.

 

W. KSIĄŻĘ

Dla ciebie tron zdobędę, koronę dam na skroń.

 

JOANNA

Ty mój – kochanku – panie –

 

W. KSIĄŻĘ

Dam tobie królowanie.

 

JOANNA

W kościele Świętego Jana.

 

W. KSIĄŻĘ

Carstwo.

 

JOANNA

Korona zmartwychwstaną.

Nie od dziś to czuję i wiem,

i pragnę, chcę i drżę – ty mój –

ty zadmiesz w róg – powołasz – ty na bój!

A oni z tobą rycerze; –

zwyciężą! – Szał mię bierze. –

Kochanku – powstań ty, zdruzgotaj Cara, zgnieć!

Zapalaj burze, ognie nieć.

Kochaj – daj ust – tam pożar się rozpali.

Tam są gotowi wszyscy już! – – Powstali!!

 

W. KSIĄŻĘ

Co!? – wiesz!!

 

JOANNA

Wiem. Tam w sercach ogień wre.

Tam czekają i rwą się już. – –

 

W. KSIĄŻĘ

Tam?! – gdzie?!

Obłędna ty – co wołasz – ? Jaki bunt – ? Ty znasz?

Mów. – – Ty zdradziłaś się.

 

JOANNA

Ty patrzaj w twarz.

Cesarski szpieg. – Mój sen – ty podły – kłam.

Ty lękasz się – za tobą nikt – –

 

W. KSIĄŻĘ

(odstępuje od niej)

 

Ja sam…

To ja się zdradził – a z czym – czym ja to był?

Ty rzekła: carski szpieg: – ty żona,

ty miłość moja, mnie zabiła i zatruła,

ty z nóg mnie powaliła. –

A ja się rwał. –

Ja tam, tam, z orłami w loty chciał –

a ty – ty z duszy głębin wydobyła

podłość. – – – To ty mój wróg.

A ty zemdlała mnie u nóg

miłosna – nie – co ja wiem –

ty moja kaźń – ty boska –

 

 

 

(dzwoni).

 

 

JOANNA

(omdlała).

 

 

W. KSIĄŻĘ

(otwiera z kluczów wszystkie drzwi)

(przenosi ją do innych pokojów).

 

 

PANNY

(wbiegają)

(otaczają zemdlałą)

(oddalają się).

 

 

W. KSIĄŻĘ

(wbiega)

(idzie ku jednemu z pokojów)

(rozmawia z kimś we drzwiach)

(po chwili wchodzi na salon)

(obok W. Księcia wchodzi:)

 

GENDRE

(z pochyloną gtową).

 

W. KSIĄŻĘ

Ot, co ty mówisz? Na śmierć? – Generał?

 

GENDRE

Ot, czemu by ja nie umierał? –

Ja tchórz – a Wasza Miłość taki –

tak każdyj czełowiek tchórz – – a my łajdaki.

A niech bierze, kto chce – kto chciwy – choćby Bóg –

takoj ja rozrzutnik – niech każdy będzie syt,

czort, anioł, Boh i Car – – – a serce – cyt cyt cyt.

Ja serce miał – – cha cha – dziś mundury i gwiazdy –

a Książę gwiazdę masz – czoło mnie pali. –

 

 

 

(opiera czoło o pierś W. Księcia)

Daj ochłodzić kamykiem czoło. – – – Carski dar –

piękny. –

 

W. KSIĄŻĘ

Biedny ty durak – –

 

GENDRE

Tak Carstwo czar. –

 

 

W. KSIĄŻĘ

Rzewny ty – czy pijany – ?

 

GENDRE

Wasza miłość? –

 

 

W. KSIĄŻĘ

Obraza – ?

No – no – rzewny – już ja widzę, że rzewny,

że ty się stał przede mną sercem śpiewny.

A dla kogo ty nucisz ten serdeczny żal – ?

No, generał – tak masz tu przy boku stal,

szpada – co? – –

 

GENDRE

Tak kto mnie wydarł serce – ?

Ja serce miał – – czy naszli mnie mordercę,

gdy ja się duchem chwiał…?

Wszystko wziął Car – niech wziął; – tak, gdy już u grobu,

kto dziś uwolni mnie wlec się do tego żłobu,

gdzie duszom dają pić – ? gdy pragnie dusza?

 

W. KSIĄŻĘ

Ty chcesz na tamten świat – ty brat – ? a co cię zmusza?

 

GENDRE

Duch. – Tak ja tu widzę wstyd – bezczelny wstyd;

a tak ja widzę tam za grobem jasny świt;

tak ja tu widzę podłość, brud i męt,

a za grobem ja widzę czyste łzy a smęt…

 

W. KSIĄŻĘ

Tak ty urlop weź – poczekaj. –

 

GENDRE

Urlop duszy.

Daj ty zwoleństwo duszy, niech poleci

tam. – –

 

W. KSIĄŻĘ

Tak ty durak – weź ty teorban, dzwoń; –

ty się nudzisz. – A gdyby ciebie ja, jak Mazepę, na koń,

w step? – uczyniłbym Centaura –

przez gąszcz leciałby ty jak wichr – i jaka Laura

rozkochana by biegła z rozpuszczonym włosem

za kochankiem – – ?

 

GENDRE

Tak Książę dziewkę rai…

 

KURUTA

(wszedł cicho i szepce)

Majeste – nadbiegł właśnie ów człowiek z donosem.

 

W. KSIĄŻĘ

Niechże wejdzie. –

 

 

 

(do Gendra)

Adieu –

 

 

 

(do Kuruty)

 

A przycienić światło,

niech ślepiami nie rzuca.

 

KURUTA

Wiem, kto jest.

 

 

W. KSIĄŻĘ

Co mnie to?

Niczym nie jest.

 

GENDRE

Addio!

 

 

 

(odchodzi).

 

W. KSIĄŻĘ

Włóczęga, hołota,

człowiek podły – potrzebna nam jest jego cnota.

 

 

MAKROT

(wchodzi).

 

 

KURUTA

A ty masz dla mnie co – ?

 

MAKROT

Dla Księcia słowo.

 

 

KURUTA

A czemu dla mnie nie – ?

 

MAKROT

Dla majestatu.

 

 

KURUTA

No tak ja ci pozycję dal.

 

MAKROT

Więc za umową

działam – sekret.

 

KURUTA

Daj go katu – –

 

 

 

(szepce W. Księciu)

 

(do Makrota)

No tak co ty wynalazł – ?

 

MAKROT

Słowa – gesta – cienie.

 

 

KURUTA

Któż co z tego odgadnie – he – kto?

 

 

MAKROT

Złe sumienie.

Kto się boi, dla tego gest jeden wystarczy

znaczący; kto zgaduje – odgadnie z półruchu,

z półsłowa – co kto chowa utajone w duchu,

i z tym straszydłem pójdzie w noc milczenia,

a będzie tam ten potwor gospodarczy –

ten zatruje mu krew, przeźre rdzenia

i wejdzie, wpełznie jad w krwi uderzenia –

zatruje, zgnębi duszę – usiądzie na piersi,

aż przytłoczy i zaprze w noc. –

 

KURUTA

Tak my najszczersi –

daj rękę – no i gęby daj – a wypleć bajkę,

cożeś wynalazł, zmyślił, odgadł…

 

MAKROT

Szajkę.

Może się co powiedzie? – Trzeba pójść posłuchać.

 

KURUTA

Można pójść – ?

 

MAKROT

Można.

 

W. KSIĄŻĘ

Jawno?

 

 

MAKROT

Niewygodnie.

 

 

W. KSIĄŻĘ

I cóż tam knują – ?

 

MAKROT

Oni – ? – Knują zbrodnie.

Trzeba, żeby sam Książę podszedł, jak w romansie;

by mi zaufał, poległ…

 

W. KSIĄŻĘ

Jak na Sanszo-Pansie.

I dużo ich się schodzi?

 

MAKROT

Garść, partie – gromada.

To zależy. –

 

KURUTA

I gdzież to?

 

MAKROT

Kto przyjdzie, to gada

i można stan umysłu w dyjalogu czytać,

by tylko umiejętnie podsłuchać, pochwytać.

Słowa są urywane – lecz myśl jednolita.

 

W. KSIĄŻĘ

Tak gdybym ja tam poszedł sam…?

 

 

MAKROT

To nie wypada.

Mój ubiór wyszarzany, brudny, pfuj, jak szuja;

za dnia przyjść tu nie mogę, psami lokaj szczuje.

A żyć muszę dla dzieci – mam serce i czuję.

 

W. KSIĄŻĘ

I gdzież to – ?

 

MAKROT

Rzecz doniosła – niejawna, nietajna.

 

W. KSIĄŻĘ

Byłeś tam?

 

MAKROT

Wracam.

 

KURUTA

A sprytna sobaka!

 

W. KSIĄŻĘ

Gdzie to?

 

MAKROT

Na Świętojurskiej uliczna kloaka.

 

 

KURUTA

(zaśmiał się)

Cha cha.

 

MAKROT

Spisek odkryłem – wyjawię dowody.

 

W. KSIĄŻĘ

Łajdaku, coś ty chciał – ja mam pójść w łajna?

 

MAKROT

Tam mówiono o Księciu słowy szkaradnymi.

 

W. KSIĄŻĘ

I ty podły przychodzisz obrzucać mnie nimi?

 

MAKROT

Ja tam stałem na zimnie, o głodzie – z rozkoszą

chwytałem każde słowo; – powtarzałem [w] duchu:

Stój, postój – czekaj jeszcze, zapłacą dukatem,

dukatem płacą tym, co donos noszą.

 

W. KSIĄŻĘ

Co? I cóż? – Co przyniosłeś – co?

 

 

MAKROT

Ja cały w słuchu,

przy tym brudzie i wstydzie; – no, ja z tego żyję.

Książę płacisz.

 

W. KSIĄŻĘ

(rzuca pieniądz)

Masz. Gadaj.

 

MAKROT

“Pojednał się z bratem

i że to jest udane – że jest list od Cara –

i że trzeba dziś jeszcze” – ot, patrz, krople z czoła…

 

W. KSIĄŻĘ

Gadaj.

 

MAKROT

“Dziś jeszcze trzeba w pysk tego Mogola”.

 

W. KSIĄŻĘ

Mnie!?

 

MAKROT

Ja tak myślę.

 

W. KSIĄŻĘ

Precz! – Mnie!?

 

 

MAKROT

To wyraźne –

bo oto tu są inne donosy ukaźne,

które wskazują – że się dziś – coś ma pojawić.

No, i wiadomo co – gdzie – to trza zdławić.

 

W. KSIĄŻĘ

Ale co!? – Co?! – Precz ty! – albo zostań jeszcze chwilę;

potem wydam rozkazy, ukaz; – ja tu mile

przepędzam czas – tak wy mnie napędzacie strachu.

Tak ja spokoju nie mam – ciągle w szachu. –

A kto mnie trzyma? – wy – tak to błazeństwo. –

 

MAKROT

Oni się modlić przychodzą na groby

w dnie narodowej, tak zwanej, żałoby.

Wtedy ja idę i śpiew intonuję

razem wspólnie z innymi, nawet popłakuję.

A w notesie kryjomie imiona spisuję

osób, które tam klęczą. – I tak na trop spisku

wpadam z lekka, powoli – na ich cmentarzysku,

gdy na ich głowy liście spadają zżółkniałe.

Oto tu mam notaty.

 

(dobywa papierów).

 

[W. KSIĄŻĘ]

Co – ? – Foliały całe?

 

[MAKROT]

Jeśli Książę przypomnieć raczy, w listopadzie….

 

W. KSIĄŻĘ

Listopad to dla Polski niebezpieczna pora – ?

 

MAKROT

Znacząca. – –

 

W. KSIĄŻĘ

A ty, widzę, jesteś zmora.

 

MAKROT

Tak teraz jest listopad – więc baczne mam słuchy.

Jest to pora, gdy idą między żywych duchy –

i razem się bratają.

 

KURUTA

(wybucha śmiechem)

Cha cha cha.

 

W. KSIĄŻĘ

(śmieje się)

Poeta.

Nowy Lamartine może? – Patrzaj – szpieg esteta.

Spisek – codziennie spisek….

 

KURUTA

Bo jest.

 

 

W. KSIĄŻĘ

Co dzień nowy.

 

 

KURUTA

Co dzień nowy.

 

MAKROT

Jest wszędzie.

 

KURUTA

W zawiązku.

 

 

MAKROT

Gotowy.

 

 

W. KSIĄŻĘ

A wszystko pierzchnie z rankiem – ze dniem – nocne mary

Tak wy, strachy – puszczyki dwa – ja nie dam wiary.

 

KURUTA

Wasza Książęca Mość nie drży – człowiek wojenny,

no, to dość; – trzeba. Książę, wydać rozkaz dzienny,

że wsio ma być spokojne – spokojnie tam w duszy:

jak usłyszę w rozkazie – tak strach się rozprószy.

 

W. KSIĄŻĘ

Ty żartowny.

 

KURUTA

Tak ja się na wszystko zgotuję.

A kto to jutro będzie pan – ?

 

W. KSIĄŻĘ

 

Tu ja panuję.

A ty mnie przy mnie milcz – o innym panu.

 

KURUTA

Ja miał na myśli Cara.

 

W. KSIĄŻĘ

Milcz.

 

KURUTA

I zamach stanu.

Słyszałem pode drzwiami – rozumiem, miarkuję.

Myśl genialna –

 

W. KSIĄŻĘ

Słyszałeś – ty – ja cię zakuję

w kajdany.

 

KURUTA

Tak się dowie Car.

 

W. KSIĄŻĘ

Car się nie dowie.

Ja cię owinę szarfą – szpieg – wszyscy szpiegowie,

precz wy ode mnie, precz – krew mi wyssali,

krew moją carską żłopać przyszli tu i tu chłeptali,

duszę wy moją brali w szpon; – piekła szatani,

i wlekli w noc. – – –

 

 

 

(wypędza obydwóch)

Ja sam – – skąd czekać mnie zwiastuna?

kto wyzwoli z mąk – – ? –

 

 

 

(widać lunę)

 

Co to? – – Pożarna łuna

– gaśnie – zapada – – – znów snop iskier bucha.

Cisza – – i coraz noc – – i pustość głucha.

 

(dzwoni)

A co?

 

OFICER SŁUŻBOWY

(wchodzi)

(salutuje)

Raport złożony – pożar ugaszony.

Na Solcu płonie szopa pusta – trochę słomy.

 

W. KSIĄŻĘ

Słomiany ogień – zgasł. –

 

OFICER SŁUŻBOWY

Cztery szwadrony

powróciły.

 

W. KSIĄŻĘ

Pożaru powód – ?

 

OFICER SŁUŻBOWY

Niewiadomy.

 

 

W. KSIĄŻĘ

Jak to – ? – Ha – nic – – tak – nic nie wiadomo;

tak – że to wszystko nic – – kto ma łakomą

duszę – – – czego? – – co?

 

(do Oficera)

 

Rozpędzić straże.

Niech idzie wszystko spać.

 

OFICER SŁUŻBOWY

(salutuje)

(wychodzi).

 

 

W. KSIĄŻĘ

(klaska).

 

 

LOKAJE

(wchodzą).

 

 

W. KSIĄŻĘ

Gasić lichtarze.