Wszelka więc prośba moja i wołanie

po południu 30 kwietnia 1905. Kraków

 

Wszelka więc prośba moja i wołanie,

by tu od Pana do mnie szły gołębie,

niosące wieści lub opowiadanie,

nie przydały się na nic, snadź nic nie wydębię,

bo Pan nie chce gołębia przybrać na się postać

i zjawiać się co dnia z budzącą wieścią,

więc choć ode mnie tam gołąbki lecą,

to nie wiem, czyli w drodze gdzie nie giną,

więcem za nimi wysełał jastrzębie,

krogulce, ptaki krnąbrne z piór czupryną,

i chyba orła wyślę ze szponami,

by Panu podarł pudło z papierami,

podrapał rękę, usiadł na ramieniu

i dziobnął dzióbem ostrym po sumieniu,

względnie wątrobę drasnął, siadłszy niżej,

i wrócił mi relację zdać do mnie najchyżej.