Buffo

Najpierw minie nasza miłość,

potem sto i dwieście lat,

potem znów będziemy razem:

 

komediantka i komediant,

ulubieńcy publiczności,

odegrają nas w teatrze.

 

Mała farsa z kupletami,

trochę tańca, dużo śmiechu,

trafny rys obyczajowy

i oklaski.

 

Będziesz śmieszny nieodparcie

na tej scenie, z tą zazdrością,

w tym krawacie.

 

Moja głowa zawrócona,

moje serce i korona,

głupie serce pękające

i korona spadająca.

 

Będziemy się spotykali,

rozstawali, śmiech na sali,

siedem rzek, siedem gór

między sobą obmyślali.

 

I jakby nam było mało

rzeczywistych klęsk i cierpień

– dobijemy się słowami.

 

A potem się pokłonimy

i to będzie farsy kres.

Spektatorzy pójdą spać

ubawiwszy się do łez.

 

Oni będą ślicznie żyli,

oni miłość obłaskawią,

tygrys będzie jadł z ich ręki.

 

A my wiecznie jacyś tacy,

a my w czapkach z dzwoneczkami,

w ich dzwonienie barbarzyńsko

zasłuchani.