Wieczór autorski

Muzo, nie byc bokserem to nie być w cale.

Ryczącej publiczności poskąpiłaś nam.

Dwanaście osób jest na sali,

już czas, żebyśmy zaczynali.

Połowa przyszła, bo deszcz pada,

reszta to krewni. Muzo.

 

Kobiety rade zemdleć w ten jesienny wieczór,

zrobią to, ale tylko na bokserskim meczu.

Dantejskie sceny tylko tam.

I wniebobranie. Muzo.

 

Nie być bokserem, być poetą,

mieć wyrok skazujący na ciężkie norwidy,

z braku muskulatury demonstrować światu

przyszłą lekturę szkolną – w najszczęśliwszym razie – 

o Muzo. O Pegazie,

aniele koński.

 

W pierwszym rządku staruszek słodko sobie śni,

że mu żona nieboszczka z grobu wstała i 

upiecze staruszkowi placek ze śliwkami.

Z ogniem, ale niewielkim, bo placek sie spali,

zaczynamy czytanie. Muzo.