Kometa

Ach, myśli opętane, bezładne, bezdarne! 

Ach, słowa niepojęte twardego wyroku! 

Przez wicher się przedziera, wśród wichru upadnę, 

jak wicher huczy we mnie bezdenny niepokój. 

 

Dlatego w snach się błąkam, bezsenny i chory, 

jak świeca gorejąca dogasam powoli 

i nie wiem, czemu milczą srebrne gwiazdozbiory 

nad moim ogniem, śpiewem i snem, który boli. 

 

Ach, muszę się wypalić do dna i do końca, 

jak światła wędrujące po gościńcach mlecznych, 

zanim upadnę gwiazdą obłędem płonącą, 

kometą snów bolesnych, a światu zbytecznych.