Żołnierz polski

Ze spuszczoną głową powoli 

idzie żołnierz z niemieckiej niewoli. 

 

Dudnią drogi, ciągną obce wojska, 

a nad nimi złota jesień polska. 

 

Usiadł żołnierz pod brzozą u drogi, 

opatruje obolałe nogi. 

 

Jego pułk rozbili pod Rawą, 

a on bił się, a on bił się krwawo, 

 

szedł z bagnetem na czołgi żelazne, 

ale przeszły, zdeptały na miazgę. 

 

Pod Warszawą dał ostatni wystrzał, 

potem szedł. Przez ruiny. Przez zgliszcza. 

 

Jego dom podpalili Niemcy 

A on nie ma broni, on się nie mści… 

 

Hej! ty, brzozo, hej ty brzozo-płaczko, 

smutno szumisz nad jego tułaczką, 

 

opłakujesz i armię rozbitą 

i złe losy, i Rzeczpospolitą… 

 

Siedzi żołnierz ze spuszczoną głową, 

zasłuchany w tę skargę brzozową, 

 

bez broni, bez orła na czapce, 

bezdomny na ziemi – matce.