Cafe

Karasiński i Verdi i Strauss i Bizet, 

Filiżanki, łyżeczki i obłęd i chichot 

Kapelmajster zziajany w skrzywionym pince – nez 

Jeden z całą orkiestrą walczy jak Don Kichot 

Ci się pchają ! Ratunku !! jeszcze jeden gość ! 

Powiedzcież niech raz na klucz drzwi zamkną odźwierni 

Panowie ! Ja nie mogę ! Paaanowie !!! Już dość !! 

Nie róbcie że z kawiarni jakiejś ekstazerni ! 

 

Utlenione, liliowe moje vis – a vis 

Pije grog, jak wytrawny stary alkoholik 

Ma w sobie coś z kościoła i Chambre Garne, 

Półprofilem efrancko oparta o stolik 

 

Pani umie cudownie nosić swoją twarz… 

A dlaczego Pani dziś tak dużo pije ? 

Pani jest taka w “tonie”… I ten decolletage… 

Jak dyskretnie odsłania wszystko… A nie szyję 

 

Niech się Pani nie gniewa. Ja dziś nie wiem sam ! 

I myśli zaprawione mam Abrykotyną 

Jestem słodki dla wszystkich przestarzałych dam 

I upaja mnie nawet… Tango Argentino 

 

Coś rozrasta się we mnie i gnie minie przez pół 

W jakiś liniach kosmicznych, rytmicznych i prostych 

Czuję, że zaraz wstanę i wskoczę na stół

i recytować zacznę mowy futurostych.