Wy, pokonani

Wy pokonani i wygrani,

Rok za rokiem wpatrzeni w fotografię białego dworu

I towarzystwa w letnich strojach zebranego przed gankiem,

Przebaczcie mnie, paniczowi z dobrej rodziny,

Że jeszcze w szkole zdradziłem was,

Wybierając się na karkołomną wyprawę do krain intelektu,

W których  nie posuwa się nad tłumem wiernych baldachim na Boże Ciało,

Girlandy z liści nie ozdabiają wnętrza parafialnego kościoła.

 

Księżycowe jałowizny, samotność gniew

Okazują się jednak potrzebne

Po to, żebym mógł podnieść do drugiej potęgi

Mój powiat i was, moje cienie,

Którzy przybywacie na moje wezwanie,

Dlatego tylko, że byłem człowiekiem ze skazą,

Wyłączonym z ojców obyczaju,

I znaczona mnie była inna wierność.