Płomienie w mojej duszy tłumią się i kłębią,
w sercu moim jest gorycz, pustka i tęsknota,
oczy me w nieskończone otchłanie się głębią,
słuch utopiłem w szumach posępnej rozwiei —
pojąłem całą nędzę ludzkiego żywota
i zrozumiałem całe nicestwo nadziei.
I oto duch mój zawisł (jako ślepiec który,
co stoi na bezdrożu w strapieniu i trwodze) –
ze skrzydły rozpiętymi, co ni rwą do góry,
ni go na dół puszczają — ni spada, ni wzlata —
nie wiem, po jakiej sam tu winienem iść drodze,
ani wiem, jaką drogą winien iść krąg świata?