Nad brzegiem

Żwirem brzegu idąc ponad rzeką,

Przystanąłem nagle jak przykuty.

Zmarłe szczęście błysnęło wspomnieniem

I przez setną część żyło minuty.

 

Niebo złotą dogasało zorzą

Konającej spokojnie pogody.

W niemym mroku siedziałem tam długo

I rzucałem kamienie do wody.