O myśli polska, czyliś już ockniona

O myśli polska, czyliś już ockniona,

czyliś była kiedy dość płomienną,

i jednym ducha tchem rozpromieniona

zdążyła siłą stać się sturamienną – ?

Czyliś jest tylko, jak sen, upragniona,

chwilą krzepiącą nad wodą studzienną,

oazą skąpą na pustyniach sztuki

dla tych wielbłądów, co niosą twe juki,

użytych w podróż dla wytrzymałości,

by w czas posuchy pruto im wnętrzności

i napój z toreb ich, jak źródeł, pito – ?

Czyli twych skarbów jeszcze nie odkryto,

czy je rozbito już przed lat stuleciem

i siano perły twe przez gęste sito,

że ziemie chwastem zarosły, nie kwieciem;

że przeto chyba gdzieś na wód głębinie

znajdzie się perła-myśl o wielkim czynie,

w promieniach słońca da oczom dzień złudy,

by ją pokryły rzek męty i brudy – ?

 

 

 

12 kwietnia 1905

St. Wyspiański

Kraków