Malarz wciąż zachodził w głowę:
Są kolory i odcienie,
Każdy inną ma wymowę,
Każdy jakieś ma znaczenie.
Aż podsłuchał raz w farbiarni,
Jak sprzeczały się kolory:
– Żółty trzyma się najmarniej,
Żółty jest na zazdrość chory.
– Też gadanie… Zresztą zgoda,
Mnie zazdrosne lubią żony,
Taka jest w tym roku moda:
Żółty kolor, nie czerwony.
Mruknął czarny: – Czy należy
W takie wdawać się rozmowy?
Jak czerwony się zaperzy,
To się robi fioletowy.
– Zamilcz! Wszystkim się podoba
Modny kolor fioletowy,
A ty jesteś coa? Żłoba!
Ciebie lubią tylko wdowy.
pszy czarny jest niż bi
– Leały!
– Lepszy biały, za to ręczę,
Wszak się na mnie poskładały
Barwy, które tworzą tęczę.
– Tylko panny i oseski
Białym chlubią się kolorem…
– A niebieski
– Co niebieski?
– Jego tu na świadka biorę.
Rzekł niebieski: Słów mi szkoda.
Każdy z czasem wypłowieje.
Mam nA zielony tylko dodał:
– adzieję… Mam nadzieję…