Na moim odwrocie
omokły gniot:
las w dechę płaszczony.
Amarant zboża
morderczy
ścigał mi serc moich dwoje.
A dom?… Gdzież…
było lwio.
Ponadto lwiało.
Wyrywałem sobie grzywy
anilinowe
i jak deski do prasowania
z korzeniami
żeby się nie straszyć
a biegnąc
doczekiwałem bitej kulminacji
zastrzeliłem się ja i wieś
w jedno:
huk młyna
drewniana lwica (?)
a – jeszcze nie to
Dopiero ulga
lwia
szpara remizy strażackiej:
piorunującą minią
siekiery, trójzęby
w bukiet – grzywę
burza
lwia róża!