Mój drogi, czy wiesz,
że najpiękniejszy wiersz
jest o wiele mniej piękny niż średnio przystojna żona?
Ja mówiłem to tobie pierwszemu,
byłem wzruszony,
ona była wzruszona –
czemu?
To była wiosna – a może lato – w Warszawie
i było ślicznie…
Dni mego szczęścia? –
w Oświęcimiu zgubiłem licznik,
no i tak się dławię i krwawię.
Ty (tak zwany “domowy karabin”)
dałeś mi kawał serca.
Dziękuję, przyjacielu. Odłożyłem karabin.
I ty. I bić się znowu trzeba.
A droga coraz szersza.