Brunatna pszczoło…

brunatna pszczoło

gdy moje usta

rozsypią się doskonale

w kurz osnuwający słońce

nie usiądziesz na dłoni

nie ukąsisz

 

ból jest pojęciem bezkresnym

jak ciemność

rudawy cień latarni

po zamkniętych powiekach przemknął

 

jutro

gdy moje usta

wiatr poniesie

srebro rozchwiane

nie będzie istniał

ani świerk

ani żółty jaskier

ani przydrożny kamień

 

tylko ludzie

chwilę postoją

zrobią znak ręką

że już że koniec

zgaszą słońce

zgarną rudą pszczołę

trawy – kamień

odejdą