XXVIII

Lubię więdnące kwiaty pełne bladej ciszy,

Oczyma się patrzące w niebo

omdlałem-

modlitwę ich przedśmiertna ucho moje słyszy,

pożegnanie i razem powitanie ziemi

 

Gdybyśmy tak umierać mogli, jak te kwiaty

ziemie żegnać i ziemie wraz witać rodzice, 

a nie jakieś zaziemskie gdzieś przeczuwać 

błędnym wzrokiem w straszliwe światy patrzeć tajemnice.

 

Gdyby ból każdy w ludzkiej piersi skryty,

jedne litości łże wycisną z oczu

a łzy gwiazdami zalśniły w przezroczu:

to stałaby się błękitów opona 

jako kopuła lita z gwiazd sklepiona

choć w nieskończoność ciągną się błękity.