Boże mój. Ja przed Tobą
ołtarz ciała rozdarty.
Ja jednym sumieniem rodzony,
dymię tysiącem martwych.
Nie tłomacz mi ptaków, i roślin,
ja z nich poczęty – rozumiem,
tylko się krzywdy nauczyć
i ludzi się uczyć nie umiem.
Ja już spokojny. Ześlij
ulewy głów obciętych,
strąć nieba płaską dłoń,
Ty ze wszystkiego – święty.
Ale mi czyny wytłomacz,
ziemi ziejący orkan,
bo nic, że po klęsce jej depczę
jak po krzemiennych toporkach
ludzi, co nigdy nie rosnąc,
o ściany jaskiń miecz ostrzą.
Ale wytłomacz mi tych,
co niewiedzący – u ciemnych wód
są spopielałe krzyżyki czarne
nie odegranych nigdy nut.