Marek Aureliusz mówi

“Świata koronę na głowie nosząc, a w sercu tysiące

Grotów losu, do liczby dawnych przyjmuję dziś nowy,

Co, jak tamte, nie zdoła, zachwiać niezłomnej mej duszy:

Śmierć twą, synu. Nie będziesz berłem już trudził się po mnie.

Nic nie spotkało cię złego. Choćbyś żył lat trzy tysiące,

Wiedz: nikt życia nie traci innego, jako tę chwilę,

Którą żyje, a inną nie żyje, jeno tą właśnie,

Którą traci. Nie ginie przeszłość dla niego ni przyszłość:

Czego kto nie posiada, tego utracić nie może.

Gdy zaś żywiołom nie było straszne się złączyć w człowieka,

Przecz ma straszne być jemu rozłożyć się na żywioły?

Śpij więc spokojnie! A teraz, losie, jak godny zapaśnik,

Dłoń wyciągam do ciebie, któremu wszyscy złorzeczą.

Dzięki tobie, surowy, nieprzejednany i twardy,

Żem przez ciebie jest skałą, co przełamuje twe fale

I oporem swym kiełza wściekłość huczących bałwanów.

Czylim nie jest szczęśliwy, żem zdolen stawić ci czoło,

Teraźniejszością nie zgięty, nie zatrwożony przyszłością 

Że co mogło innego spotkać i czego by nie zniósł,

Mnie spotyka, co przetrwam wszystko, jak posąg pogodny

I jak pożar trawiący w sobie, cokolwiek weń wpadnie:

A co zdolne by było małe zatłumić ognisko,

Mnie bogaci, że jeno wyższym wystrzelam płomieniem.