Morskie Oko

Pogodne, ciche jak duch, co tonąc w marzeniu 

leci w sfery spokojne, burzliwe ominie: 

lśni jezioro zamknięte w granitów kotlinie, 

jak błyszczący dyjament w stalowym pierścieniu. 

 

Słońce nad obłokami po nieba sklepieniu 

jak orzeł nad żurawi lotnym stadem płynie; 

granity się malują w przejrzystej głębinie, 

niby obraz przeszłości odbity w wspomnieniu. 

 

Widziałem to jezioro, gdy po nieba sklepie

wicher gnał czarne chmury, wyjąc w skalnej głuszy 

podobny lwu, co ściga bawoły po stepie: 

 

skrami spod kopyt błyski z chmur wylatywały, 

grzmot zdał się rykiem. Woda bijąca o skały 

była jak duch, co więzy targa, a nie kruszy.