Nokturn

Wieczór nad leśnym tłumem drzew

Ciemności piętrzy zwał.

Jak łka rozpacznym smutkiem śpiew,

Co z gąszcza liści wstał.

 

Wieczór odsunął stary dzień

Gdzieś w niepowrotną dal

Jak płacze rzeka skryta w cień

Bezsilnym łkaniem fal.

 

Jęk skargi leci w pustkę pól,

Z oddali zawył pies…

Najgłębszy serca mego ból

Jest niemy i bez łez.