Księdzu Czaykowskiemu

Towarzyszowi nocy w Rymanowie

w księżycowej świerkowej głuszy,

gdy idąc lasem psowaliśmy zdrowie,

a mocy przydając duszy.

Wonne naokół nas spało pustkowie,

a księżyc z niebios srebrem świateł prószy,

cienie przed nami kładąc wydłużone,

gestykulował kwestie omówione.

 

Czas był przemiły i dusza się poi

wchłaniając nocy woń, co od drzew biegła,

słów nocnych jasność księżycowa strzegła.

Dziś jeszcze w oczach las tej nocy stoi.

(Kordiału dając nam, co żale koi).

Mówiłem, jak się iskra pożaru zażegła

w bohaterach; na temat oblężenia Troi,

o Hektorze … a cień się wydłużał przed nami,

rozmowy nasze udając gestami.

 

Kraków, 5 lutego 1904 roku