Wieczorem

Z tęczy i ze krwi chmury łunę plotą, 

Niebo się krasi bajecznymi kwiaty 

Płyną obłoczne purpury, granaty, 

Fiolety, wstęgą przetykane złotą. 

 

I cała ziemia zdaje się pieszczotą 

Utkana z kwiatów słońca i uśmiechu, 

I cała ziemia zdaje się bez grzechu 

Jedną olbrzymią miłosną tęsknotą. 

 

Więc wśród tych blasków, co się złotem jarzą, 

Ramiona w przestrzeń gdzieś ślą uścisk miękki 

I na pierś czyjąś chce się upaść twarzą, 

 

I otoczoną być kochaną ręką, 

I z ust stęsknionych wszystkie przelać skargi 

W czyjeś kochane, czyjeś słodkie wargi…