Pogrzeb

Czaszkę z gliny wyjęli,

położyli w marmury,

luli luli ordery

na poduszkach z purpury.

Czaszkę z gliny wyjęli.

  

Odczytali z karteczki

a) był to chłop serdeczny,

b) zagrajcie, orkiestry,

c) szkoda, że nie wieczny.

Odczytali z karteczki.

  

A ty oceń, narodzie,

a ty szanuj tę zdobycz,

że kto raz się urodzi,

może zyskać dwa groby.

A ty oceń, narodzie.

  

Nie zabrakło parady

dla tysiąca puzonów

i policji dla tłumów,

i huśtania dla dzwonów.

Nie zabrakło parady.

  

Mieli oczy umkliwe

od ziemi ku niebiosom,

czy już lecą  gołębie

i bomby w dziobkach niosą.

Mieli oczy umkliwe.

  

Między nimi i ludem

miały być tylko drzewa,

to tylko, co się w liściach

przemilczy i prześpiewa.

Między nimi i ludem.

  

A tu mosty zwodzone,

a tu wąwóz z kamienia,

z dnem gładzonym pod czołgi,

z echem do zadudnienia.

A tu mosty zwodzone.

  

Jeszcze pełen krwi swojej

lud odchodzi z nadzieją,

jeszcze nie wie, że z grozy

sznury dzwonów siwieją.

  

Jeszcze pełen krwi swojej.