Zmierzch

Ludzie wracają z pola, psy szczekają w dali,

Wśród chałup jak opryszki skradają się cienie.

Rzeka jak nóż szeroki błyszczy barwą stali

I ze zmierzchem na ziemię kładzie się zwątpienie.

 

Woły kroczą cierpliwie, ciężkie jak ich praca,

Owce tłoczą się tłumnie, jak wcielona trwoga.

Tylko drzewa, choć zachód od dołu je skraca,

Ognistymi szczytami mocno wierzą w Boga.