Matki

Po zielonym ogrodzie, po pluszowych ścieżkach  Chodzą jasne kobiety niezgrabne, jak gruszki,  Mówią bajki o wróżce, która w sadzie mieszka,  I gładzą wąską ręką, napęczniałe brzuszki.    Wiatr zaprasza nasturcje w aksamitny kołys.  Po rowerach rosną kwiatki bratki, niezabudki,  Jutro będzie stu malców wesołych i gołych  Ciągnęło ociężałe, mlekiem słodkie sutki.    Kiedy słońce w … Read more

Marsylianka

Nie będę więcej sławił żadnej z dam  ani jej imię w śpiewnych strofach pieścił  odkąd ujrzałem cię raz pierwszy tam  w tym dziwnym, nigdy nie widzianym mieście    pamiętam wieczór jak wytarty gwasz  i w bramach domów przykucnięty przeraz  gdym nagle w tłumie ujrzał twoją twarz  i zrozumiałem że to właśnie t e r a … Read more

Marsz

Tra-ta-ta-ta-tam. Tra-ta-ta-ta-tam.  Tutaj. I tu. I tu. I tam.  Jeden. Siedm. Czterysta-cztery.  Panie. Na głowach. Mają. Rajery.  Damy. Damy. Tyle tych. Dam.  Tam. Ta. To tu. To tu. To tam.  W willi. Nad morzem. Płacze. Skriabin.  Obcas. Karabin. Obcas. Karabin.  Ludzie. Ludzie. Ludzie. Do bram.  Tra-ta-ta-ta-tam. Tra-ta-ta-ta-tam.    Tam. Tam. Dalej. Za kantem.  Pani. Biała. … Read more

Im

Kiedy skończę mówić, w półmrok kontramarki  Wychluśnięcie falą, cisnąć się do palt.  W szarym kapeluszu wciśniętym na barki  Pójdzie w ślad za wami mój ochrypły alt.    Pójdziecie jak mrówki, długie czarne sznurki,  Ciągnąc gdzieś za sobą ciężkie perły słów.  Każdy z was zawlecze cos do swej komórki,  Będą z etażerki rozbrzmiewały znów.    Wyjdzie … Read more

Jak introdukcja

Całując owrzodzone palce syfilistycznej  kochanki dobrze jest słuchać ostrego  śpiewu mijających tramwajów,  kiedy muzyka w sąsiednim szpitalu  wariatów gra “Dreaming”  A w kinie na vis – a – vis,  onosrepując czerwone walce  pod niebem water – sky  w zielonej gazowoalce  po raz 30.000  umiera Mia May…

Finish

Czytały mnie białe panienki  Z podkrążonymi oczyma  I podkreślały ołówkiem  Pornograficzne stroniczki…  Ja jestem małym lift – boyem,  Którego nikt nie trzyma…  Ja jestem małym lift – boyem  W domu pąsowej księżniczki,    Na 120 piętro    Wożę jej bladych kochanków.  Wożę naiwnych kochanków  Do zamku Chryzolindy.  A potem czekam za drzwiami,  Czekam cierpliwie poranka  … Read more

Dekret

Siadł przy biurku satrapa,  Mózg mu troski żre kret,  Po głowie się podrapał  I napisał dekret:    Czas przez jeden śmiały nóg sus  Wyrugować z Polski luksus!  Odtąd kraj nas redivivus  Musi wstrzymać wszelki wywóz.  Sam rób wszystko, sadź i oraj,  Reszta luksus jest od wczoraj.  Primo: każdy obcy napój  Zaraz z handlu powyłapuj.  Czas, … Read more

Egzotyka

W skwarne białe południe złotych dni upalnych,  Gdy suchy piach asfaltów stopy moje mazał,  Na rogu najludniejszej, spiętrzonej ulicy  Połknęła mnie tropikalna oaza  “Handel towarów kolonialnych”.    Purpurowy eunuch w fartuchu subiekta  Odważa w grubych rękach pachnący cynamon.  Orzechy, wyłażące z skorup jak ostrygi,  Długie pudła daktyli jak lepkie insekta  I figi, słodkie prasowane figi!  … Read more

Ballada

Wąska, maleńka uliczka, tak jak malował je Ruso,  Z dala od huku śródmieść, po których tańczył bies dni  Chude spiczaste domki jak widma białych brzóz są  Wpatrzone w zamyśleniu w wąziutki strumyk jezdni.    W oknach o wargach z geranii, na których uśmiech zanikł,  Spróchniały ząb wazon, co go na wiosnę stłukli. Z okna na … Read more

Cafe

Karasiński i Verdi i Strauss i Bizet,  Filiżanki, łyżeczki i obłęd i chichot  Kapelmajster zziajany w skrzywionym pince – nez  Jeden z całą orkiestrą walczy jak Don Kichot  Ci się pchają ! Ratunku !! jeszcze jeden gość !  Powiedzcież niech raz na klucz drzwi zamkną odźwierni  Panowie ! Ja nie mogę ! Paaanowie !!! Już … Read more